„Nie musisz być perfekcyjna, ale musisz być ciekawa” – rozmowa z Martą, która od 8 lat pracuje w marketingu
Kiedyś sama szukałaś swojej drogi – jak dziś doradziłabyś młodszej sobie albo dziewczynie, która właśnie kończy liceum czy studia i marzy o pracy w marketingu?
Powiedziałabym jej: nie szukaj idealnego kierunku studiów, szukaj miejsc, które rozbudzają twoją ciekawość. Ja studiowałam filologię angielską, a potem przez przypadek trafiłam na staż w dziale marketingu. Dzisiaj powiedziałabym, że równie dobrze mogłabym studiować socjologię, kulturoznawstwo albo komunikację – ważne, żeby się nauczyć rozumieć ludzi, trendy i pisać tak, żeby ktoś chciał to przeczytać.
A co z kierunkami stricte „marketingowymi”?
Oczywiście, kierunki typu marketing i zarządzanie czy e-commerce dają fajną bazę. Ale dziś, szczerze mówiąc, to tylko fundament. Wszystkiego i tak uczysz się w biegu – narzędzi, kampanii, analiz. Dla mnie większe znaczenie miało to, że już na studiach robiłam różne rzeczy „obok” – pisałam teksty, prowadziłam fanpage uczelni, pomagałam organizować wydarzenia. To są rzeczy, które dziś rekruterzy lubią widzieć bardziej niż oceny z egzaminów.
Jakie pierwsze prace dają dobrą bazę pod pracę w agencji marketingowej?
Zaczynałam jako stażystka w agencji social media – robiłam dosłownie wszystko: od pisania postów po wymyślanie haseł na kubki dla klienta z kawą. Potem byłam asystentką działu marketingu w software housie – nauczyłam się tam planowania kampanii i współpracy z grafikami i działem sprzedaży. Dzisiaj z perspektywy czasu widzę, że im bardziej „przekrojowe” doświadczenie – tym lepiej. Agencje lubią ludzi, którzy wiedzą trochę o content marketingu, trochę o Google Ads, trochę o pracy z klientem. Nie musisz być specjalistką od wszystkiego, ale dobrze mieć szeroki kontekst.
A jakie konkretne umiejętności liczą się teraz najbardziej?
Znajomość narzędzi: Canva (naprawdę!), Meta Ads Manager, Google Analytics 4, Looker Studio, ChatGPT, Notion, Google Sheets (tak, nawet zaawansowane formuły!).
Podstawy AI – nie trzeba programować, ale dobrze rozumieć, jak działa automatyzacja postów, jak napisać dobrego prompta, jak wykorzystać AI do tworzenia treści, strategii czy analiz.
Język angielski – większość narzędzi, dokumentacji, a często i klientów – to anglojęzyczne środowisko.
Umiejętność pisania – nie tylko postów, ale też maili, ofert, prezentacji, komentarzy. Komunikacja to 80% pracy.
Myślenie strategiczne i analityczne – jak sprawdzić, czy kampania działa, jak wyciągnąć wnioski z danych, jak myśleć kategoriami biznesu, a nie tylko kreacji.
Brzmi jak dużo! Czy da się tego wszystkiego nauczyć samodzielnie?
Zdecydowanie. Dzisiaj mamy darmowe kursy od Google, HubSpota, nawet TikToka. Uczę się z YouTube’a, podcastów, newsletterów. Najważniejsze to być ciekawą, zadawać pytania, obserwować marki, które robią fajny marketing. I próbować.
Założyć bloga, konto na Insta, newsletter – to twoje portfolio. Agencje bardzo często pytają: „Masz coś, co zrobiłaś sama?”. Niekoniecznie certyfikat, ale realny przykład.
Masz jakieś rady typowo „kobiece”? Coś, czego żałujesz albo co zrobiłabyś szybciej?
Tak. Przestałabym udawać, że umiem wszystko. I szybciej nauczyłabym się zadawać pytania. Dziewczyny często czują, że muszą być perfekcyjne, zanim zgłoszą się po nowy projekt albo poproszą o awans. A marketing to praca zespołowa, iteracyjna, pełna zmian. Lepiej powiedzieć: „Tego jeszcze nie robiłam, ale chętnie spróbuję”, niż czekać, aż ktoś nas „odkryje”.
Na koniec: co powiedziałabyś młodszej siostrze, która właśnie kończy 22 lata i mówi, że chce pracować w agencji?
Powiedziałabym jej: rób, co cię ciekawi.
Nie musisz od razu wiedzieć, czy chcesz być strategiem czy copywriterką.
Spróbuj praktyk, wyślij maila do agencji z pomysłem, co możesz im dać. Stwórz coś swojego – to może być podcast o kawie, newsletter o filmach, konto na TikToku o psach. To naprawdę robi wrażenie. A najważniejsze: nie bój się zaczynać od małych rzeczy – ważne, żebyś była w ruchu, bo tam dzieją się najciekawsze rzeczy.